Aktualności

Dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym UE-ACTA 2

Aktualności

Jedną z najbardziej poruszających opinię publiczną kwestii legislacyjnych Unii Europejskiej jest obecnie, potocznie nazwana, ACTA 2. Nazwa ta sama w sobie jest nieścisłością, gdyż głośna w 2012 roku ACTA była umową handlową, niekorzystną dla małych przedsiębiorstw. W tym przypadku, enigmatyczny tytuł stoi za dyrektywą UE, dotycząca praw autorskich na jej terenie. Wzbudza ona wiele kontrowersji i była przyczyną wielu protestów na ulicach polskich miast.

Powstanie tego aktu prawnego spowodowane zostało przez rozwój technologii cyfrowych,a także przez to, iż nowe modele biznesowe i platformy działania dla twórców, ułatwiają nielegalny dostęp i wykorzystywanie treści objętych prawem autorskim. W ostatnich latach Internet zaczął pełnić rolę głównego rynku rozpowszechniania i dostępu do treści chronionych prawem autorskim, co staje się niesprawiedliwą konkurencją dla twórców chcących otrzymywać wynagrodzenie z tytułu swojej pracy. Powstające platformy typu wideo na żądanie(VOD) oraz muzyczne serwisy streamingowe częściowo pomogły artystom, jednak złożoność procesu weryfikacji i częściowy brak dostępności, na przykład dotyczący problemów z udostępnianiem online utworów nieobjętych prawem autorskim, które w swoich zbiorach posiadają instytucje dziedzictwa kulturowego, sprawiają że obecna sytuacja na jednolitym rynku cyfrowym UE pozostawia wiele do życzenia.

Dyrektywa ma również poprawić sytuację artystów, jeżeli chodzi o negocjacje między autorami a podmiotami, którym udzielają praw do wykorzystywania swoich materiałów, a także umocnienie ich pozycji przetargowej. Mowa tu na przykład o publicystach, których teksty często są bezprawnie wykorzystywane. Według autorów dyrektywy zapewni to możliwie najwyższy poziom pluralizmu w mediach. Ostatecznym celem jest osiągnięcie zdrowego balansu między prawami i interesami podmiotów praw autorskich, a prawami i interesami użytkowników, mają w tym pomóc artykuły 14-16 Dyrektywy.

Skąd zatem protesty i mowa o „cenzurze Internetu”? Duża część przepisów nowej dyrektywy ma niejasny charakter, ciężko będzie przewidzieć w jaki sposób zostaną one implementowane do polskiego prawa. Chodzi tu głównie o art. 13 i art. 11, mówiące kolejno o wyłączeniu użytku prywatnego niekomercyjnego, oraz o prawach pokrewnych dla wydawców.

Art. 13 Dyrektywy, z którego wynika konieczność usuwania materiałów w przypadku braku licencji wynikającej z umowy, dotyczyć będzie tylko większych portali. Małe firmy i start-upy, jak również encyklopedie internetowe, zostają wykluczone z obowiązku monitorowania treści łamiących prawa autorskie przez definicję negatywną zawartą w Dyrektywie. Umowy licencyjne zawarte przez portale będą obejmowały użytkowników danych stron, a w sprawie każdego niesłusznie usuniętego materiału będzie można wnieść skargę.

Z kolei, art. 11 Dyrektywy o prawach pokrewnych, dla wydawców prasowych dotyczy obszernych odniesień i cytatów opublikowanych w Internecie. Jest to próba zwalczania precedensu polegającego na wykorzystywaniu przez wielkie korporacje branży informacyjnej cudzej treści, nie oferując niczego w zamian. Warto też dodać że, wbrew powszechnym obawom, żaden z zapisów Dyrektywy nie ogranicza wolności słowa.

Co istotne, art. 3 Dyrektywy, dotyczy eksploracji tekstów i danych. Opowiada on o wyjątkach i ograniczeniach praw autorskich w domenie publicznej. Dopuszcza on tzw „text mining” oraz „data mining”. Pierwsze z nich, to termin używany do określania zdobywania wiedzy z baz danych, pozyskiwania informacji z artykułów prasowych, otwartych odpowiedzi na pytania ankietowe, czy komentarzy do sesji giełdowych i zarządzeń dotyczących spółek, oraz wykorzystywania ich na swoją korzyść (np. do napisania własnego artykułu). „Data mining” jest czynnością bardzo podobną, jednak zautomatyzowaną. Opiera się na odkrywaniu statystycznych zależności i schematów, a następnie ich reprezentacji za pomocą reguł logicznych, drzew decyzyjnych lub sieci neuronowych. Zostało to dopuszczone, dlatego że TDM jedynie ekstraktuje fakty i dane, a te, nie podlegają prawom autorskim, nawet , jeśli robi to ze źródeł chronionych.

Kontrowersyjna Dyrektywa, choć może wydawać się na pierwszy rzut oka niepokojąca, nie stanowi zagrożenia ani dla wolności słowa, ani dla swobody internautów, a jedynie zabezpiecza interes twórców nie raz pokrzywdzonych i odsuniętych od zasług za swoją pracę. Warto też zaznaczyć, że prace nad jej zapisami będą trwały do stycznia 2019 roku, kiedy to zaplanowano ostateczne głosowanie nad jej przyjęciem. Zapoznaj się z ofertą naszej kancelarii adwokackiej!

LOKALIZACJA
W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie, w ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Jeśli nie wyrażają Państwo zgody, uprzejmie prosimy o dokonanie stosownych zmian w ustawieniach przeglądarki internetowej.